Pracownik z Ukrainy w cenie
Rośnie liczba obywateli Ukrainy pracujących w Polsce, zatrudniają ich chętnie także przedsiębiorcy leśni.
Jak podają urzędy pracy w 2017 r. w Polsce zarejestrowano ponad 1 mln 800 tys. oświadczeń o zamiarze zatrudnienia cudzoziemców. Najwięcej dotyczyło pracy w rolnictwie, leśnictwie, łowiectwie i rybactwie, a także obsłudze maszyn i urządzeń, budownictwie i przetwórstwie.
Z ministerialnych danych czy też ze statystyk Głównego Urzędu Statystycznego bardzo trudno wyodrębnić dane dotyczące branży leśnej, bo traktowana jest łącznie z rolnictwem i rybołówstwem. W 2017 r. w branżach tych wydano łącznie ponad 300 tys. pozwoleń na pracę.
Szacuje się też, że do końca 2018 roku, legalnie lub nie, w Polsce będzie już pracować ok. 3 mln osób z ukraińskim paszportem. To ogromny zastrzyk rąk do pracy dla polskich firm. I choć agencje pracy i pracodawcy narzekają na zbiurokratyzowanie procedur zatrudniania cudzoziemców, obywateli Ukrainy przybywa właściwie we wszystkich branżach.
Ukraińcy na polskim rynku to także „kura znosząca złote jajka”. Tylko ci zatrudnieni legalnie w ub. roku zostawili w Polsce prawie 8 mld zł.
W leśnym sektorze
Już pobieżny przegląd portali ogłoszeniowych branży leśnej pokazuje, że popyt na pracę dla robotników leśnych jest duży. Jeszcze wiosną ub. roku ogłoszeń było zdecydowanie mniej i to przeważnie ukraińscy drwale czy pracownicy leśni szukali pracy u Polaków. Teraz sytuacja
odwróciła się – to polscy przedsiębiorcy dają ogłoszenia.
Zulowcy przeważnie poszukują pracowników na czas określony. Nie wymagają wykształcenia czy specjalistycznych kursów poza prawem jazdy na ciągnik, oferują 40-godzinny tydzień pracy. Jeśli podane są widełki płac, to mieszczą się w granicach 2 100 – 3 000 zł brutto.
(...)
To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty? Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!
WIĘCEJ
Dodano 12:34 22-06-2018