Dodaj do ulubionych

HMS 805 HD

Karolina Grabowska


Zbigniew Andryszczyk prowadzi firmę leśną pod Ostrowią Mazowiecką. Kupił skider HSM ponad roku temu. To jak na razie jedyny nowy model HSM 805, jaki trafił do polskich lasów. Poza tym, jak mówi Andrzej Gudalewski z firmy Bóbr, w kraju pracuje około pięciu używanych takich maszyn.

Pan Zbigniew opowiada o swojej maszynie ze znawstwem i pasją. Spotykamy się na zrębie, przeszkodziliśmy akurat w zrywce sosnowych dłużyc.


Pali mało, zrywa dużo

Czterokołowy skider HSM 805 ma żuraw Epsilon Palfinger M90R o zasięgu 7,2 m. Klembank podnoszony jest na siłownikach na wysokość dwóch metrów. Z przodu jest mygłownica, z tyłu płyta oporowa.

– Wydajność tej maszyny to do 300 kubików w czasie jednej zmiany, która trwa jakieś 8 godzin. Na zrębie w 2 dni HSM’em zerwę ok. 780 m³ – mówi Pan Zbigniew. – Przed moim przyjazdem trzech pilarzy musi przez 3 dni ścinać i wyrabiać dla mnie dłużyce.

Jak mówi właściciel, podczas zmiany HSM spala około 50 litrów paliwa. Dla porównania stary LKT 81, który pracuje w tej samej firmie, tym samym czasie spala 35–40 litrów i zrywa 100 m³. 

Gdy pytamy Pana Zbigniewa, dlaczego kupił HSM-a, ten wskazuje na budowę maszyny. – Sworzeń główny i podstawa dźwigu są bardzo grube i solidne – mówi. – Na targach oglądałem równie interesujące maszyny innych marek, ale żadna z nich nie była tak silna jak HSM.

– Przykładem niech będzie dźwig, który na pełnym wysuwie 7,2 m podnosi ciężar 1,5 tony, a bez wysuwania teleskopu 5 ton. Na klembank można włożyć 10 sztuk dłużycy iglastej, czyli jakieś 8–10 m³. Dla porównania Valtra z kleszczami zrywkowymi, która także pracuje w mojej firmie zabiera na raz 3 dłużyce – mówi przedsiębiorca.


 

Wejdźmy do kabiny

Przeszklony dach, oświetlenie, klimatyzacja, obrotowy fotel z blokadą, składana kierownica, kierowanie automatyczne lub manualne i pięć programów dla różnych operatorów to tylko początek wyliczanki wyposażenia HSM.

– Pięciu operatorów może zaprogramować i zapisać swoje ustawienia maszyny – mówi Pan Zbigniew. – Można też oczywiście ustawić stopień opóźnienia reakcji żurawia i chwytaka, co zapobiega szarpaniu, można także sterować ciśnieniem, obrotami i innymi funkcjami maszyny. Dla mnie najlepszymi ustawieniem jest 900–1000 obr./min, nie trzeba wtedy gazować i oszczędza się paliwo.

Pracą maszyny steruje się za pomocą dwóch dzojstików zamocowanych na podłokietnikach fotela. Wygląda to trochę tak, jak w forwarderze czy harwesterze. Na podłokietniku jest też potencjometr sterujący pracą wciągarki, szybkość liny można regulować też oczywiście obrotami silnika.


 

Możliwości klembanka, żurawia i chwytaka

Klembankiem poruszają siłowniki hydrauliczne. Można go unieść na wysokość 2 metrów, można pochylać, czy położyć na czas transportu. Gdy klembank jest na maksymalnej wysokości, to dłużyce położone na nim odziomkami stykają się z ziemią tylko czubkami. Drewno mniej się brudzi.

Dźwig w czasie transportu dłużycy można ustawić w położeniu pływającym, wtedy porusza się razem z całym ładunkiem. Stosuje się to, gdy ładunek jest duży i trzeba go docisnąć chwytakiem z góry.

Chwytak Epsilon Palfinger o symbolu FG43S waży 260 kg. Kleszcze klembanka, gdy poczują luz w uchwycie same dociskają drewno.

– Maszyną można jeździć po asfalcie najdłużej godzinę, ponieważ przy dłuższym przejeździe zaczynają się grzać mosty – mówi Pan Zbigniew. – Maksymalna prędkość maszyny to 35 km/h, przy czym standardowo są dwa biegi: wolny i szybki.

(...)

 

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ

 

 




Dodano 13:36 31-10-2012


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama