Dodaj do ulubionych

Problemy przewoźników drewna

Rozmawialiśmy z kilkoma przewoźnikami drewna. Większość z nich nie zgodziła się na publikację nazwisk. Okazuje się, że główne problemy przewoźników są podobne do problemów przedsiębiorców leśnych. Poza tym, przewoźnicy mają też inne kłopoty.

Przetargi
Duzi odbiorcy drewna, organizują przetargi na dowóz surowca do zakładu. Głównym, a zwykle tylko jedynym kryterium wyboru najkorzystniejszej oferty w takim przetargu jest zwykle najniższa cena. Doświadczenie, posiadany sprzęt czy staż pracy, jeśli już są brane pod uwagę, to w bardzo małym, nic nie znaczącym stopniu. Brzmi znajomo, prawda?
Przeglądając przetargi na dowóz drewna w internecie, znaleźliśmy tylko jedno ogłoszenie, w którym cena ważyła 80% przy wyborze najlepszej oferty, a w pozostałych 20% liczył się: upust cenowy za wykonanie transportu samochodem o ładowności poniżej 24 ton. W pozostałych kilkunastu takich przetargach liczyła się tylko najniższa cena.
Mali odbiorcy drewna raczej nie organizują przetargów dla firm transportowych, więc jeśli współpraca między przewoźnikiem i odbiorcą dobrze się układa, trwa kilka lat. Problem pojawia się, gdy tartak nie kupi wystarczającej ilości drewna w pobliskim nadleśnictwie. Nabywa wtedy surowiec z innych nadleśnictw, często znacznie oddalonych od swojej siedziby. Zatrudnia wówczas nowego, lokalnego przewoźnika.
Przewoźnicy nie mogą liczyć na umowy wieloletnie przez to, że tartaki nie mają pewności gdzie i ile drewna kupią w kolejnych latach. Przewoźnik z województwa mazowieckiego podał przykład firmy, która w tym samym nadleśnictwie w 2012 roku kupiła 15 tys. m³ drewna, a rok później jedynie 2 tys. m³.

Używane samochody
Brak umów wieloletnich ma swoje konsekwencje. Niestabilna sytuacja finansowa sprawia, że inwestowanie w nowy sprzęt jest bardzo ryzykowne. Dotyczy to oczywiście każdej branży, nie tylko transportowej.
Przewoźnik z dwudziestokilkuletnim stażem z centralnej Polski powiedział nam, że nie zna osoby, która kupiłaby nowy samochód transportowy. Najczęściej przedsiębiorcy sprowadzają używane, na przykład czteroletnie samochody od zachodnich sąsiadów za 1/3 ceny nowych pojazdów.

Znaki tonażowe
Kolejnym problemem przewoźników są znaki tonażowe ustawiane przy drogach wyjazdowych z lasów. Drogi te często należą do gmin, czasem są to drogi wojewódzkie czy krajowe. Znaki o których mowa, zakazują ruchu pojazdów powyżej 8 lub 10 ton, a przecież samochód z drewnem waży 40 ton!
Dochodzi do sytuacji, że przewoźnik wiezie drewno pięć kilometrów przez las, tylko po to, żeby wyjechać na drogę, gdzie nie ma ograniczenia tonażowego. Tymczasem najbliższy wyjazd z lasu znajduje się w promieniu 400 metrów od miejsca załadunku drewna, niestety ze znakiem zakazującym ruch ciężkich pojazdów.
A co zrobić, gdy wszystkie wyjazdy z lasu mają ograniczenia tonażowe? – Jeździmy normalnie i nie patrzymy na znaki, ponieważ innego wyjścia nie mamy – mówi Paweł Miecznikowski, właściciel firmy transportowej. – Płacimy mandaty, choć przecież innego wyjazdu z lasu nie ma. Policja zanim wlepi mandat, powinna patrzeć na kwit wywozowy, który pokazuje, że musimy wywieźć drewno z tego miejsca – sugeruje Miecznikowski.
Czasami LP starają się dojść do porozumienia z gminami i bywa, że dostają tymczasowe pozwolenie na wywóz drewna po drodze, przy której stoi znak. Niekiedy to przewoźnicy na własną rękę organizują sobie pozwolenia przejazdu. Bywa, że w zamian oferują naprawę trasy po której jeździli, na przykład wyrównanie kolein na piaszczystej drodze.

 

Karolina Grabowska

 

(...)

 

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ

 

 

 




Dodano 10:59 30-09-2013


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama