Dodaj do ulubionych

Forwarder do zadań specjalnych

Firmę Pilarex spotkaliśmy w „północnych Bieszczadach” – tak o leśnictwie Jagodno (Nadleśnictwo Elbląg) mówią tamtejsi pracownicy leśni. Do pracy w trudnym terenie potrzebne są sprytne maszyny takie jak choćby ośmiokołowy forwarder z wciągarką trakcyjną.

Firma Pilarex Stanisława Szyca od 20 lat wykonuje pozyskanie, zrywkę i prace hodowlane dla nadleśnictw na terenie całego kraju. Przedsiębiorca z Ryjewa (powiat Kwidzyn) zatrudnia 45 osób z czego ok. 30 to drwale. W 2013 roku firma miała podpisane umowy z trzema nadleśnictwami (Elbląg, Kwidzyn, Iława), co oznaczało pracę w 16 leśnictwach. Poza tym wykonywała pozyskanie i zrywkę drewna w różnych innych nadleśnictwach.
Jak mówi Stanisław Szyc, 20 lat temu po rozmowie z nadleśniczym Nadleśnictwa Kwidzyn podjął wyzwanie i założył firmę. – W tamtych czasach szanse na rozwój działalności były znacznie łatwiejsze, ponieważ na rynku nie było żadnej konkurencji – mówi przedsiębiorca. – Nie trzeba było mieć także żadnych środków na start. W dodatku nadleśnictwom zależało, żeby prywatyzacja działała – dodaje.
Pan Stanisław z pomocą urzędu pracy zaczął od przeszkolenia drwali i kupienia pięciu pilarek. – To był pierwszy sprzęt, jakim dysponowała firma – wspomina przedsiębiorca. Nazwa „Pilarex” została wybrana w konkursie, który ogłosił właściciel firmy w 1998 roku.

Potrzebne maszyny
Forwarder Timberjack 1010B to pierwsza większa maszyna, którą przedsiębiorca odkupił od Nadleśnictwa Jabłonki. Nie była ona tam najlepiej wykorzystywana – woziła drewno z lasu na składnicę przemierzając przy tym 20 kilometrowe dystanse. Na miesiąc przed zakończeniem spłat forwarder nie wiedzieć czemu zapalił się. Pożar powstał pod kabiną operatora w trakcie pracy maszyny.
Zajęły się opony i paliwo. Straż pożarna nie miała łatwego zadania w gaszeniu wysokiego ognia. Kabina została doszczętnie zniszczona, uratowano jedynie wózek. Do dziś nie ustalono przyczyny pożaru, prawdopodobnie było to zwarcie instalacji.
– Po tym zdarzeniu od razu zacząłem rozglądać się za zakupem kolejnej maszyny, ponieważ operatorzy i leśnicy przyzwyczaili się do tego typu sprzętu i nikt bez nich nie wyobrażał sobie dalszego funkcjonowania – mówi przedsiębiorca. – Tak trafiłem na firmę Valmet, obecnie Komatsu. Jesteśmy ich pierwszym klientem. Pierwsze trzy forwardery 840.2 sprzedane w Polsce (które funkcjonują do dziś), kupiłem ja i dwóch moich kolegów – opowiada Stanisław Szyc.
Dziś, z większych maszyn firma dysponuje w sumie dwoma harwesterami i czterema forwarderami, w tym jednym mikroforwarderem Vimek. Używany jest on do zrywki w trzebieżach wczesnych, a także papierówki i w wyjątkowych sytuacjach opału na zrębach.
Wszystkie maszyny zostały kupione w leasingu. Stanisław Szyc chwali sobie współpracę z Deutsche Leasing, które sfinansowało zakup wszystkich większych maszyn.

Klęski motorem postępu
– Nasze pozyskanie z roku na rok zwykle rośnie. Firma Pilarex pozyskuje mniej więcej 120–150 tys. m3 drewna rocznie. Najlepsze są jednak lata z klęskami żywiołowymi. wtedy pozyskanie rośnie lawinowo – przyznaje przedsiębiorca.
Licząc od 2002 roku, kiedy nad Puszczą Piską przeszedł huragan, nasze lasy co roku nawiedzały jakieś klęski. Były one motorem postępu wielu firm leśnych. Stanisław Szyc kupił wtedy cały nowy zestaw (harwester i forwarder), a niedługo potem drugi.
Przedsiębiorca przyznaje, że warunki na inwestycje 10 lat temu były bardziej sprzyjające niż dziś. Jak mówi – stawki za prace były porównywalne z dzisiejszymi lub nawet wyższe od obecnych, a przecież części do maszyn i paliwo cały czas drożeją, płaca minimalna także wzrasta.

Północne Bieszczady
– W tym roku zaczęliśmy jedno z największych wyzwań dla naszej firmy – praca w niesamowicie ciężkim, pofałdowanym terenie na obszarze czterech leśnictw Nadleśnictwa Elbląg – mówi przedsiębiorca. – Leśnictwo Jagodno jest jednym z najtrudniejszych. W ciągu roku pozyskujemy tutaj około 9 tys. m3 drewna – dodaje.
Do pracy w „północnych Bieszczadach” – jak żartobliwie określają teren pracownicy firmy Pilarex – potrzeba odpowiedniego sprzętu. Dlatego najnowszym nabytkiem w firmie jest ośmiokołowy forwarder Komatsu 855 z wciągarką trakcyjną. Maszyna została zakupiona wyłącznie do pracy na terenie najtrudniejszych leśnictw w Nadleśnictwie Elbląg.
– W Polsce nie spotyka się często maszyn ośmiokołowych w dodatku z tak szerokim ogumieniem (700 mm). Kolejną rzeczą, która powoduje, że możliwości trakcyjne są tak dobre jest wciągarka trakcyjna z zapasem 400 metrów liny – mówi przedsiębiorca z Ryjewa.
Forwarder z wciągarką trakcyjną, która posiada własny system centralnego sterowania smarujący linę i podzespoły, może wspinać się i wjeżdżać na stoki, które dla innych maszyn są zupełnie niedostępne. Poza tym zakopanie się jest zupełnie nie straszne, ponieważ w każdej chwili operator może podczepić linę za drzewo, ewentualnie rozładować surowiec i wyjechać z opresji. Dla zwykłego forwardera byłoby to niemożliwe.
– Wcześniej często spotykaliśmy się z sytuacjami, że forwarder grzązł w błocie. Musiały go wyciągać dwa lub trzy LKT, co niejednokrotnie trwało całymi dniami, a wiadomo, że takie sytuacje stwarzają tylko niepotrzebne koszty – mówi Stanisław Szyc. – Poza tym, gdy operator osiągnie wprawę jest w stanie zerwać ok. 70–100 m3 drewna w tych trudnych warunkach. Żadna inna maszyna nie osiągnie tak dobrych wyników – dodaje przedsiębiorca.
Maszyna została zakupiona przy udziale i pomocy Agencji Rozwoju Pomorza. Firma otrzymała dotację na niecałe 400 tys. zł. Koszt całej maszyny to blisko 2 mln złotych.

Karolina Grabowska

(...)

 

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ

 

 

Ośmiokołowy forwarder Komatsu z wciągarką trakcyjną

 

 

Jak działa wciągarka trakcyjna?

Gdy zrywka drewna odbywa się na stoku, forwarder wjeżdża
na jego szczyt, następnie operator zaczepia maszynę do
stojącego, dość silnego drzewa (lub kilku drzew), a następnie
po włączeniu systemu wciągarki trakcyjnej zjeżdża ze stoku,
który może mieć nawet 40 stopni nachylenia. Jadąc w dół,
operator ładuje drewno na przyczepę.
Lina łącząca forwarder ze stojącym na szczycie stoku drzewem,
nie musi być cały czas naprężona. Można ją włączyć dopiero,
gdy zajdzie taka potrzeba. Wciągarka zapobiega obracaniu się
w miejscu kół maszyny, a tym samym tworzeniu kolein.

 




Dodano 19:56 29-01-2014


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama