Dodaj do ulubionych

Czyszczenia lasu w Szwecji cz.1

W Szwecji zasady przeprowadzania czyszczeń są identyczne jak w Polsce. Poprzez czyszczenia wybiera się odpowiadające siedlisku drzewka, usuwa niewłaściwe gatunki, słabe i zdeformowane, przywraca odpowiednią więźbę w uprawie, a przede wszystkim – tworzy właściwie ukształtowany las trzebieżowy.

Czyszczenia to przede wszystkim inwestycja właściciela lasu w swoją posiadłość. Czyszcząc las myśli się również w dużym stopniu o… łosiach, z tej prostej przyczyny, że lepiej je uprzedzić. Zostawia się więc w uprawach, głównie sosnowych, bo świerka łoś nie lubi, jarzębinę, osikę, olchę, wierzbę iwę i brzozę.
Brzoza w ogóle staje się bardzo wdzięcznym gatunkiem w Szwecji. Ingvar Kamprad (dop.red. szwedzki przemysłowiec, założyciel międzynarodowej firmy IKEA, obecnie jeden z najbogatszych ludzi świata) i IKEA używają jej w swoich meblach, zaczęli ją stosować również papiernicy. Nie trzeba o niej myśleć przy zalesieniach, ale przy czyszczeniach – już tak.
Brzozę pozostawia się w uprawach jako dodatek liściasty, chroniący przed wiatrami, stabilizujący glebę np. na urwiskach czy wreszcie jako estetyczny akcent w zieleninie drzew iglastych. Ostrożnie przeprowadza się również czyszczenia wzdłuż cieków wodnych czy na stokach. W sumie więc – identycznie jak w Polsce.

Od początku można poszaleć
Czyszczenia lasu po szwedzku noszą nazwę „skogsröjning”, gdzie „skog” oznacza las a „röjning” – czyszczenia. Wciąż intryguje mnie słowo „röjning”, które ma wiele znaczeń. Te bardziej znane brzmią zdecydowanie pejoratywnie. „Röjning” może znaczyć „czyszczenie”, „sprzątanie”, „szczepienie drzew”, ale częściej używane jest jako synonim zniszczenia, grasowania, grabienia, szaleństwa, hulania czy wpraszania się na siłę.
Mówi się np. „röjningståg” w sensie wyprawy łupieżczej, hulania po mieście w stylu kibiców piłkarskich czy najazdu szlacheckiego na dom sąsiada lub, aby pozostać przy Szwedach, ich najazdu na Rzeczpospolitą opisanego w „Potopie”. Ponieważ szwedzka gospodarka leśna i jej nazewnictwo jest młodsza od szaleństw Wikingów, to trzeba założyć, że już od samego początku niespecjalnie życzliwie odnosiła się do dzisiejszych pomysłów pozostawiania przyrodzie swobody. Już na tym etapie można poszaleć – wynika z nazwy.

Od zawsze za mało
Najczęściej uprawa i młodnik są czyszczone dwa razy, ale często tylko raz, jako młodnik. Przeważnie pierwsze czyszczenie przeprowadza się, gdy sosna lub świerk ma 1–2 m wysokości, drugie – gdy młodnik ma 3–4 m. Jeśli w okolicy jest dużo, łosi to czeka się do 5 m. To czekanie może jednak być kosztowne, bo wydatki na czyszczenia szybko potrafią wzrosnąć. Szwedzi są ogromnie praktyczni. Podzielili kraj na dwa szybko rosnące gatunki – świerk na glebie bogatszej i sosnę na glebie uboższej. Dodają do tego trochę brzozy oraz smakołyków łosiowych i czyszczenia z głowy.
Według szwedzkich statystyk zawsze istniał tzw. „röjningsberget” (tj. góra czyszczeń), co oznacza po prostu las z różnych względów nieczyszczony. Od zawsze czyszczenia prowadzono na mniejszą skalę niż faktyczne powinno się je wykonać. Ostatnia statystyka z 2013 roku mówi o konieczności przeprowadzenia czyszczeń na powierzchni 450 000 ha wobec wykonanych rok wcześniej jedynie na 388 000 ha.
W roku 1993 Szwedzi wprowadzili nową ustawę leśną. Ta dała znacznie większe prawa przyrodniczej funkcji lasu, umożliwiła wprowadzanie alternatywnych metod odnowienia, zniosła obowiązek przeprowadzenia czyszczeń i trzebieży. Właściciele lasu otrzymali tzw. „wolność pod odpowiedzialnością”. Teraz złośliwi mówią, że była to i jest wolność bez odpowiedzialności.

Zawodowiec z zagranicy
W zdecydowanej większości przypadków czyszczenia wykonuje się ręcznie i wielu właścicieli lasu robi to samodzielnie. A przynajmniej zaczyna. To nielekka praca – wystarczy prosta kalkulacja: mam 20 ha lasu, dam radę oczyścić 0,5 ha/dzień – czyli 40 dni. Często właściciel lasu pracuje gdzie indziej, pozostają więc tylko soboty i te 40 dni to już prawie rok.
Lepiej więc wynająć zawodowców. Dobry praktyk zakłada, że oczyści około 1 ha średnio zarośniętej uprawy na 6–8 godzin pracy. Za godzinę pracy bierze 350–400 SEK, czyli 1 ha kosztuje właściciela 2000–3000 SEK (ok. 1–1,4 tys. zł). Ale zapuszczona uprawa, późny młodnik, może kosztować 2–3 razy więcej. Z drugiej strony taki młodnik daje już dochód i przychód opałowy.
Szwedów pracujących przy czyszczeniach jako zawodowcy jest coraz mniej. To ginące bractwo. Młodzi nie chcą pracować w lesie ręcznie. Ci, co pracują ręcznie w szwedzkich lasach, to coraz częściej cudzoziemcy, często Polacy. Nie oznacza to jednak, że zarabiają według opisanych stawek. Te dotyczą szwedzkich firm zatrudnianych przez szwedzkich właścicieli lasów.
 

Tadeusz Ciura Rosenberg

(...)

 

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ

 




Dodano 10:47 24-04-2014


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama