Dodaj do ulubionych

Kara? Ale za co?


Sytuacja znana dobrze wielu przedsiębiorcom leśnym.
Niby wiadomo, jakie drewno zostało sprzedane. Niby zręby i trzebieże są zaplanowane na 10 lat do przodu. Niby wiadomo, co w danym roku i mniej więcej kiedy trzeba będzie w lesie robić. Niby…
Zlecenia na dany miesiąc zostały wystawione. Ale nagle (wiadomo, na wczoraj), potrzebne jest odbiorcy drewno. Więc zulowiec zostaje odwołany od planowych prac i pędzi, by pozyskać na wczoraj drewno. A potem miesiąc mija, i te planowe zlecenia są niewykonane. Nadleśnictwo może, zgodnie z umową, naliczyć kary umowne. Zdarza się to rzadko, ale się zdarza.
W sytuacji, jaką opowiedział nam jeden z przedsiębiorców, na nic zdały się tłumaczenia, że leśniczy telefonicznie zlecił do wykonania inną robotę, niż ta, która widniała w zleceniach. Czyli, że zlecenia zostały ustnie zmodyfikowane. Papieru nie ma, kara naliczona, płacić trzeba.
To znaczy, może i nie trzeba. Można iść do sądu, wynająć prawnika, poczekać ze dwa lata. Komu by się jednak chciało? Już lepiej zapłacić, o ile kwota jest osiągalna.

 




Dodano 12:07 15-12-2014


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama