Dodaj do ulubionych

Multi Forest z Czarnowa

Park Narodowy Ujście Warty. Siedzę w szwedzkiej amfibii na gąsienicach przypominającej mały czołg. Trzęsie jak cholera, podłoga nagrzana od pracującego na pełnych obrotach silnika. Teren bardzo trudny, koleiny na metr, grząsko. Z Robertem Gruszką, właścicielem firmy Multi Forest jedziemy do zakopanego forwardera.

Przedsiębiorca o sobie
Mówi Robert Gruszka, właściciel firmy Multi Forest: Dlaczego jestem zulowcem? Dziadek był leśniczym, po nim mam pasję do lasu. Po technikum leśnym w Starościnie byłem półtora roku na stażu w Nadleśnictwie Ośno Lubuskie. Ale dowiedziałem się na koniec, że etatów brak, mogę jednak otworzyć firmę. Kupiłem więc pierwszą piłę, Hysqvarnę 254 i tak się to zaczęło, już 16 lat temu.
Konia pożyczałem z wioski, ścinałem i sam zrywałem. Zaczynałem od 1/10 leśnictwa, potem było całe leśnictwo, potem trzy leśnictwa. Dochodzili kolejno pracownicy, kupiłem pierwszy traktor, drugi, trzeci. Z drzewostanów młodszych przeszedłem na starsze. Zaczęliśmy robić zręby, zrywkę dłużycy odnowienia…
Po kilku latach maszyny, które miałem nie dawały już rady nadążyć za ludźmi. Kupiliśmy więc większe.
W 2007 roku kupiłem nowy ciągnik rolniczy John Deere, trzyletni forwarder Timberjack 810 i jeszcze dziewięcioletni harwester 1270B. To wszystko w jednym roku, oczywiście w leasingu. Skok na głęboką wodę. Ludzi miałem wtedy około 25.
Cztery lata później ściągnąłem z Irlandii harwestera i forwardera: TJ 1270D i TJ 1110D z gąsienicami. Plan miałem taki, że chciałem pracować w trudnym podmokłym terenie, gdzie inni nie chcieli lub nie dawali rady. Zauważyłem tu niszę.
Miałem pierwsze duże maszyny na naszym terenie. Było ciężko. Pracownicy Lasów nie bardzo wiedzieli, jak się tym pracuje. Harwester robił na przykład dłużycę do 14 m. A czuby zrywaliśmy na stosy, które potem rozbieraliśmy, by pilarze mogli to drewno manipulować. Ale teraz jest już znacznie lepiej.
W 2014 roku pracujemy na terenie całego nadleśnictwa, jestem liderem konsorcjum. Pracują z nami cztery firmy podwykonawcze. Dłużycy nie robimy już za wiele, raczej kłodę. Mam klembanki do forwarderów, ale już od kilku lat ich nie używam.
Nasz park maszynowy to teraz dwa harwestery, trzy forwardery i osiem ciągników rolniczych (trzy Valtry, trzy Case, John Deere i mały, 60-konny LS). Do tego cztery przyczepy zrywkowe (trzy Palmsy i mała Vahva Jussi), sporo innego sprzętu leśnego agregowanego z ciągnikami. I jeszcze dwie ciężarówki oraz siedem busów do wożenia ludzi. I oczywiście sporo pilarek, wykaszarek, głównie Stihla, ale i Husqvarny.
Amfibię wykorzystujemy na podmokłych terenach. Często pracujemy w takich warunkach. Chcę z niej zbudować forwardera, bo ta maszyna wjedzie naprawdę wszędzie.
Mamy też podnośnik koszowy i frezarkę do pni, bo wykonujemy usługi z zakresu zagospodarowania zieleni dla gmin. Czasem też usługi arborystyczne. Rozdrabniaczem Meri Crusher także pracujemy nie tylko w lesie, ale i przy rekultywacji gruntów porolnych.
Grodzimy sporo upraw, da się na tym zarobić. Mamy świder na WOM i świdry spalinowe Stihla. Do rozwijania siatki skonstruowaliśmy sobie specjalne urządzenie. Jeśli chodzi o przygotowanie gleby i sadzenie to mamy różne pługi: aktywne, z pogłębiaczami. Jamki pod sosnę robimy kolczatką, czyli takim kołem z kolcami ciągniętym przez ciągnik, samo sadzenie jest więc już jednoosobowe. Rocznie potrafiliśmy sadzić nawet 400 ha gruntów porolnych. Kolczatka jest przeznaczona do jednolatek, ale my powiększyliśmy kolce i sadzimy dwuletnią sosnę albo i nawet dęba.
Część maszyn kupiłem dzięki dotacjom, np. z PROW (trzy Valtry i dwa Palmsy, rębak Heizohack z Kompani Leśnej oraz John Deere 1110E od Forex Polska). Od kilku lat współpracuję z urzędem pracy. Otrzymuję dotacje na utworzenie miejsc pracy. Zatrudniam też niepełnosprawnych. Na stworzenie dla nich miejsca pracy także można otrzymać dotację. Tak, dzięki dofinansowaniu kupiłem np. ładowarkę teleskopową, wciągarkę Tajfun, frezarkę do pni i kilka busów. Jak to działa? Urząd daje refundację np. 20 tys. zł na stworzenie miejsca pracy dla osoby bezrobotnej. Można za te pieniądze kupić maszynę. Miejsce pracy trzeba utrzymać przez dwa lub trzy lata. Tworzymy miejsca pracy i wspomagamy walkę z bezrobociem.
Poza pracą w lesie zajmujemy się też biomasą rolną. Mamy kosiarki do koszenia siana, zgrabiarki, prasy do siana: robimy baloty z siana i słomy, które zwozimy swoim sprzętem do lokalnego zakładu produkującego pelet. Do załadunku przydaje się nasza ładowarka teleskopowa. Kosimy po dwa tysiące hektarów łąk rocznie. To praca w lecie, więc mogę w okresie zastoju w lesie zagospodarować ludzi i sprzęt.
Od dwóch lat produkujemy też biomasę leśną. Mamy duży rębak i dwie ciężarówki do wożenia zrębki.
Organizacyjnie działa to tak, że jest firma-matka, czyli Multi Forest i trzy firmy-córki. Łącznie mamy ok. 50 ludzi zatrudnionych na pełen etat, większość na czas nieokreślony. Współpracujemy też z podwykonawcami.


Rafał Jajor

(...)

 

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ




Dodano 13:35 22-12-2014


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama