Dodaj do ulubionych

Przez trudy do Białowieży

”Ochrona ścisła nie jest paneceum na zło świata, ponieważ różnorodność maleje i park nie realizuje dyrektywy siedliskowej” – z Andrzejem Antczakiem byłym inżynierem nadzoru w Nadleśnictwie Białowieża rozmawia Magdalena Bodziak.

GL:
W marcu 2021 roku, realizując wyrok TSUE, wprowadzono aneksy do planów urządzenia lasów dla Nadleśnictw Browsk i Białowieża. W tym ostatnim zmniejszono pozyskanie o blisko 60 proc. Jak sobie radzą zulowcy z tych terenów po tych zmianach?

Andrzej Antczak: Mają bardzo ciężką sytuację, pozostało im niewiele prac, które mogą wykonywać. One są związane przede wszystkim z zapewnieniem bezpieczeństwa przeciwpożarowego oraz przy drogach publicznych i szlakach turystycznych. Do tego, w związku ze stanem wyjątkowym przy granicy z Białorusią, dość duży obszar Puszczy Białowieskiej został objęty zakazem wstępu, obejmuje on praktycznie całą gminę Białowieża, i część gminy Narewka, Dubicze Cerkiewne. Decyzja TSUE oraz automatyzm decyzji ministerstwa spowodowały, że zulom wypadło jeszcze bardzo wiele czynności związanych z hodowlą lasu, pielęgnacją upraw i młodników. A te prace, z punktu widzenia zakresu i stawek, były bardzo istotne. Mieliśmy wyspecjalizowanych pracowników zakładów usług leśnych, którzy większość czynności wykonywali ręcznie albo lekkimi maszynami leśnymi. Oni teraz często musieli sobie szukać pracy poza Puszczą Białowieską.

Jak wielu zuli to dotyczy?
Szacuję, że pozostało ich w ogóle około połowy. Oni jakoś się utrzymują, ale nie jest dobrze na tym rynku. Obawiam się, że jeżeli zostanie już opracowany i zaakceptowany plan zarządzania dla Puszczy Białowieskiej, zgodnie z rekomendacjami UNESCO, to może się okazać, że trudno będzie o robotników, którzy dadzą sobie radę w tak trudnym terenie. Trzeba pamiętać, że tutaj nieprzygotowany pilarz nie poradzi sobie z drzewami trudnymi, których udział w Puszczy przekracza 50 proc. Moim zdaniem jednak firmom opłacałoby się nawet z tymi ograniczeniami, gdyby kontrakty mogły podpisywać na 10 lat. Ci ludzie mieliby pewność prac, jeżeli chodzi o ich zakres i trwałość umowy.

Czyli sytuacja jest niezwykle trudna, czy zatem nie lepiej pójść za radą ekologów i nie zrezygnować z gospodarowania w trzech puszczańskich nadleśnictwach: Białowieży, Hajnówce i Browsku?
Puszcza jest bardzo dynamicznym obiektem leśnym, jeżeli celem jest zachowanie procesów naturalnych i różnorodności biologicznej, to nie można powiedzieć, że rezygnujemy z gospodarki, a po nas tylko potop, przyroda wie lepiej. Podpadamy wtedy pod niewykonanie zaleceń wynikających z dyrektywy siedliskowej, bo niektóre gatunki wymagają działania człowieka, w celu zapewnienia im warunków. Na przykład motyle, które powinniśmy chronić. To nie może być takie czarno-białe. Po roku 2014 został właściwie zatrzymany proces przebudowy składu gatunkowego drzewostanów w Puszczy. W tej chwili zaniechanie pielęgnacji, wymuszone wyrokiem Trybunału, powoduje cofnięcie się do czasów, które uważaliśmy, że mamy już za sobą. Zabroniono leśnikom prowadzenia ochrony lasu, doprowadziło to do redukcji świerka, który jest żywicielem innych gatunków. To jest dość niepokojące. W perspektywie jeśli nie będziemy prowadzić tej czynnej ochrony różnorodności biologicznej, Puszcza będzie lasem brzozowo-osikowo-świerkowo-grabowym z dużym udziałem leszczyny. Duża powierzchnia będzie zdominowana przez trzcinnika, maliny i orlice, które blokują odnowienia samosiewne na wiele, wiele lat.

(...)

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ



 




Dodano 14:01 24-05-2022


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama