Dodaj do ulubionych

Zulowania nie żałuje

Lasy Państwowe nie tylko nie wspierają profesjonalnych zuli zatrudniających licznie  pracowników w ramach umów o pracę, lecz nawet je sabotują – mówi Włodzimierz Grzebieniowski, nestor polskich przedsiębiorców leśnych.

Zakład Usługowo Produkcyjny Wrzos ma swoją siedzibę w Tarnowcu pod Tarnowem, tu w budynku przy ulicy Księżycowej mieści się biuro firmy w której  pracuje 10 osób, wszyscy na etacie. Firmę prowadzi Włodzimierz Grzebieniowski wraz ze wspólnikiem Janem Sołtysem.


Grzebieniowski to doktor nauk leśnych, były pracownik Lasów Państwowych, w branży usług leśnych  od 33 lat w firmie  Wrzos 28 lat.
Firma ma w planie do pozyskania obecnie 14 tys. m³ rocznie i jest to masa najniższa w historii. W tym roku jest w konsorcjum w trzech leśnictwach w RDLP w Krakowie, wykonuje zarówno prace pozyskaniowe, jak i z zagospodarowania lasu.

Dlaczego las?
– Sam nie wiem dlaczego. Nie wiem, czy dziś nie wybrałbym inaczej, ale nie żałuję swojej decyzji – mówi Włodzimierz Grzebieniowski.


Studiował na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie, który wcześniej był Akademią Rolniczą, a przed 1972 rokiem Wyższą Szkołą Rolniczą, czyli popularnym „Wysrolem”, jak nazywali ją wszyscy w Krakowie. Na studiach, jak mówi, było ciekawie i interesująco, tam poznał wiele osób, z którymi do dziś utrzymuje kontakt w branży leśnej.


Razem na roku był m.in. z prof. Jerzym Szwagrzykiem, który obecnie jest kierownikiem katedry na wydziale leśnym UR w Krakowie. Po studiach zamieszkał w Tarnowie, w bloku, co wraz z żoną wspominają jak więzienie o zaostrzonym rygorze. Było to trudne, gdyż  obydwoje wychowywali się i dorastali w domach jednorodzinnych.  


Swoją leśną karierę rozpoczął od Lasów Państwowych. Pracował na początku na różnych stanowiskach w Nadleśnictwie Gromnik oraz Dąbrowa Tarnowska i nabierał doświadczenia, które później przydało się w prowadzeniu własnej firmy. Już w 1985 roku, równocześnie pracując w Lasach, założył wspólnie z kolegą z pracy pierwszy prywatny zakład, w którym osobiście wykonywali prace z zakresu ścinki drzew trudnych i pielęgnacji zieleni w miastach.


W Lasach wytrwał do 1990 roku, kiedy zdecydował się na pracę w przedsiębiorstwie handlu zagranicznego Pol-Serwis, w ramach wspólnego projektu tej firmy oraz Lasów Państwowych. Jako kierownik kontraktu nadzorował pracę ponad 30 osób w niemieckich lasach, pracowali wtedy czterema ciągnikami LKT i pilarkami.


Wspomina to jako bardzo pouczające i ciekawe doświadczenie w dziedzinie zarządzania. Poza tym mając szansę na dłuższą pracę nie planował osiedlenia się u naszych zachodnich sąsiadów, mimo że warunki finansowe były nieporównywalnie lepsze.


I dlatego, kiedy podczas jednej z wizyt w Polsce spotkał się ze swoim nadleśniczym z Dąbrowy Tarnowskiej dał mu się przekonać do powrotu do kraju i założenia własnej firmy. Branża leśna była na początku prywatyzacji i właśnie rozwijała skrzydła. Byli pracownicy Lasów i nie tylko masowo zakładali własne firmy, kupowali maszyny i startowali do przetargów na usługi leśne.


To był gorący okres, w trakcie którego w 1991 roku Grzebieniowski założył swoją pierwszą firmę Tarsilvex, prowadził ją ze Stanisławem Marecikiem. Niestety przedsiębiorstwo musiało ulec reorganizacji z powodu upadku banku, który je obsługiwał. Nie zrażony tą porażką już w 1995 roku wraz z Janem Sołtysem – byłym kierownikiem grupy robót z Tarsilveksu – założyli kolejną firmę Wrzos i ten projekt przetrwał do dziś.


– W latach 90. było normalnie, bo ceny usług pozwalały na podniesienie pensji pracownikom i inwestowanie. W pierwszym roku działalności kupiliśmy samochody ludziom, żeby mogli dojeżdżać do pracy, stworzyliśmy pierwsze brygady – wspomina.


W Niemczech został na stałe kolega Pana Włodzimierza z Pol-Serwisu, też kierownik. Z jego udziałem wkrótce stworzono niemiecki oddział firmy. I to był strzał w dziesiątkę. Zagraniczna działalność w zasadzie przez lata utrzymywała polski oddział – pozwalała na inwestowanie w maszyny w Polsce.


Odnaleziono lukę i szansę na biznes w niemieckich lasach, do których nie garnęli się tamtejsi pracownicy. W pewnym momencie zatrudniali nawet 60 osób.


– Niemieccy przedsiębiorcy mają większą stabilizację, pewność. Nasi kontrahenci pracują od lat i nie narzekają – ocenia niemiecki rynek Grzebieniowski. Sytuacja pogorszyła się dopiero, gdy zmieniono warunki zatrudnienia dla zagranicznych pracowników. Obecnie firma zatrudnia tam już tylko 17 osób, ale wciąż stanowi to trzon biznesu dla Wrzosu.

(...)

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ

 


 




Dodano 15:22 24-04-2023


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama