Dodaj do ulubionych

LP to nie właściciele lasów


„To absurdalne, że wynajęty pracownik zarządza pieniędzmi swojego właściciela, jak robią to Lasy Państwowe” – z prof. Jerzym Szwagrzykiem rozmawia Magdalena Bodziak.

Magdalena Bodziak: Czy zgadza się Pan z twierdzeniem Antoniego Kostki, przewodniczącego Rady Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze, że w Polsce możnaby 80 procent lasów przeznaczyć na racjonalną gospodarkę leśna, a 20 proc. pod ochronę bez uszczerbku na wielkości pozyskania?
Jerzy Szwagrzyk: Jeszcze z miesiąc temu bym się z tym zgodził, ale w międzyczasie zapoznałem się z raportem Wielkoobszarowej Inwentaryzacji Stanu Lasu, z którego wynika, że przez ostatnie lata pozyskiwano znacznie więcej niż się oficjalnie podaje. Pozyskanie jest nieco większe od przyrostu zasobów, po raz pierwszy odkąd są prowadzone pomiary. Wszyscy dookoła twierdzili, że ostatnio tnie się więcej, ale wrażenie wizualne to nie jest dobra miara. W końcu jednak dostaliśmy tę dobra miarę i okazało się, że nie mieliśmy zwidów, tylko rzeczywiście pozyskuje się więcej. Być może było tak już wcześniej, bo przyrost drewna podawany jest z korą, a pozyskanie bez. Z tego mogło wynikać wrażenie, że tniemy znacznie poniżej przyrostu.

To co w tej sytuacji z 80 na 20?
Generalnie zgadzam się z tą teorią 80 na 20, chociaż można dyskutować, czy to ma być dokładnie 20 procent.  Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że bardzo dużo drzewostanów należy przebudowywać, i tam pozyskanie powinno być większe niż obecnie. Z drugiej strony, chronionych terenów powinno być też zdecydowanie więcej. Również z tego względu, że na wielu obszarach pozyskanie drewna się po prostu nie opłaca, jest ekonomicznie bez sensu, źle wpływa na gospodarkę wodną, przynosi straty nie tylko finansowe, ale i społeczne oraz wizerunkowe. Na pewno z pozyskania mogłyby być wyłączone tereny górskie, siedliska podmokłe.

A co z parkami? Widzi Pan jakiś nowy na horyzoncie?
Puszcza Śląska na przykład. Samorządy są nawet za, tylko Lasy się oczywiście sprzeciwiają. Ich opór jest w mojej ocenie naturalny. Po pierwsze, trudno sobie wyobrazić, że ktoś w Lasach zechce zarabiać tyle co w parku narodowym. Pamiętam jak w 1995 roku powstał Magurski Park Narodowy – po prostu zmieniono szyld z Nadleśnictwa Nowy Żmigród na park. Wtedy ta różnica w zarobkach nie była jeszcze taka duża i przeszło to bez większych konfliktów. Ale teraz pracownicy z rozrzewnieniem wspominają czasy, kiedy byli pracownikami nadleśnictwa. I nie chodzi tylko o zarobki, to także kwestia kompetencji. Wielu byłych pracowników nadleśnictwa nie odnajduje się w nowych zadaniach. Lubili swoją pracę w gospodarce leśnej, a w parku nie mogą się realizować. Przeszkodą w realizacji ochrony przyrody poza parkami narodowymi jest też sama struktura LP. Obecnie każde nadleśnictwo ma praktycznie te same zadania, trudno byłoby wprowadzić zróżnicowaną gospodarkę leśną, gdzie jedne nadleśnictwa byłyby nastawione głównie na produkcję drewna, a inne przede wszystkim na ochronę przyrody
Nasza pozycja w Europie jeśli chodzi o tereny chronione była kiedyś niezła, w latach 90. ubiegłego wieku. dużo w tym zakresie zrobiono. Po czym nastąpiło 20 lat zastoju i zostaliśmy w kwestii powierzchni parków narodowych w samym ogonie Europy. Teraz z każdym rokiem jest coraz gorzej, a LP stawiają coraz większy opór. Ale oni przecież nie są właścicielem tych lasów.

Ale tak się zachowują, jakby byli właścicielami lasów?
Takie mam takie wrażenie, jak się czyta różne teksty i słucha niektórych wypowiedzi, to tam się słyszy, że to przecież MY pozwalamy wam wchodzić do lasu zbierać grzyby i jagody

Z czego to wynika?
To tak się utrwaliło, przez to, że oni zarządzają większością lasów w Polsce. Ludzie nie mają pojęcia, że w Polsce jest też sporo lasów prywatnych na przykład tu, gdzie jesteśmy, czyli w Małopolsce. Później tylko słyszą, że jak się sprywatyzuje lasy, to nie będzie można do nich wejść. Co jest nieprawdą.


Czy można zatem zreformować Lasy?
Nie jestem specjalistą od zarządzania, ale uważam, ze trzeba byłoby spróbować. Alternatywą jest takie rozwiązanie, że LP mogłyby zostać zredukowane do produkcji drewna, a tam, gdzie dominują funkcje rekreacyjne, ochrona przyrody – zarządzałby kto inny, na przykład instytucje takie jak Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska. Jest też kwestia innego wykorzystania pieniędzy z funduszu leśnego, który ostatnio niestety stał się skarbonką wyborczą jednej partii. Nadwyżka pieniędzy ze sprzedaży drewna powinna być przeznaczona  przede wszystkim na ochronę leśnej przyrody. To absurdalne, że wynajęty pracownik  zarządza pieniędzmi swojego właściciela, jak robią to Lasy Państwowe. Funduszem leśnym powinien zarządzać ktoś z zewnątrz, nie leśnicy. Jednocześnie ujednolicenie zarobków między tymi pracownikami w lasach gospodarczych i chronionych, to też byłoby jakieś rozwiązanie. Ale zapewne odebranie Lasom Państwowym zarządzania funduszem leśnym byłoby potraktowane jako degradacja.

Możliwe jest poprawienie wizerunku LP?
W ostatnich latach nastąpiła wizerunkowa katastrofa tej instytucji, naprawa będzie trudna. Bez gruntownej reformy się nie obędzie. Ten wizerunek jest na tyle zszargany, że samymi zabiegami PR tego się nie naprawi. Przed dziesięciu laty wchodziłem często na stronę internetową Lasów Państwowych, żeby się czegoś dowiedzieć. Od paru lat tego nie da się już czytać, ani oglądać. To jest samo bicie piany – leśnicy wyciągnęli łosia z bagna, leśnicy wyciągnęli wilka z wnyków, leśnicy z Baligrodu fotografują niedźwiedzie. To jest irytujące, że nie ma tam żadnych istotnych informacji. Na przykład o tym, gdzie znajdują sie lasy referencyjne.

Ale podobno gospodarka leśna w Polsce jest najlepsza na świecie?
Tak ale wyłącznie w opinii tych, którzy ją realizują. Niewątpliwie takie usytuowanie Lasów jak u nas jest unikalne, to znaczy leśnicy w Polsce mają się bardzo dobrze w stosunku do swojego otoczenia, na przykład do ludzi, którzy fizycznie pracują w lesie, czyli zulowców. Nasza gospodarka leśna opiera się na tym dziwnym połączeniu, że jest ta firma, która zarządza i ona wynajmuje tych, którzy w tych lasach pracują. Leśnicy z LP siedzą przed monitorami i tworzą raporty, a sadzeniem i ścinaniem drzew zajmują się wynajęci ludzie z zewnątrz. Przez to LP przestały się interesować tym, co się dzieje w lasach na przykład pod względem bezpieczeństwa pracy.
Skąd się bierze przekonanie o wyjątkowości polskiego leśnictwa? Również właśnie z tego, że to co korzystne leśnicy zachowali dla siebie, a ryzyko przerzucili na innych. Z drugiej strony, jeżeli pozyskuje się drewno przy pomocy harwesterów, to one wszystko mierzą i zapisują te wyniki. A  później idzie leśniczy i podleśniczy z klupą oraz taśmą i ponownie mierzą to metodami tradycyjnymi. To nie jest ani racjonalne, ani nowoczesne.
U nas to zagęszczenie pracowników administracji leśnej na 1000 ha mamy bodajże największe w Europie. Ci ludzie wykonują często prace, które nie są już potrzebne. Może trzeba się zastanowić czy nie powinni być wykorzystani w inny sposób? Wielu leśników to świetni przyrodnicy, którzy nie odnajdują się w mierzeniu pozyskanego drewna. Oni mieliby najwięcej do stracenia, jeżeli Lasy Państwowe miałyby zostać zredukowane do funkcji czysto produkcyjnej.

 

(...)

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ

 


 




Dodano 14:02 24-05-2023


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama