Firmy z Podlaskiego przeciwko moratorium
Zgodnie z szacunkami w 2025 roku wartość usług leśnych w RDLP Białystok spadnie z 330 do 280 milionów.
Konsekwencje odczuwają nie tylko przedsiębiorcy, ale także lokalne społeczności i cała gospodarka – informuje Protestu Branży Drzewnej, rok od ogłoszenia moratorium na pozyskanie drewna, które dotknęło szczególnie firmy z północno-wschodniej Polski.
Jak wylicza Andrzej Karpowicz zulowiec z Nadleśnictwa Supraśl, strata przychodów jego konsorcjum z zeszłego roku wyniosła 2 miliony złotych.
– W związku z moratorium firmy, które przez wiele lat prowadziły w spokoju działalność w pobliżu miejsca swojego zamieszkania, aby się ratować, składały Lasom Państwowym desperackie oferty w innych regionach. Zaniżały wartość usług nawet o 30 proc. – opowiada o przebiegu tegorocznych przetargów.
Z kolei Bartosz Masiewicz, właściciel Zakładu Usług Leśnych działający na terenie Puszczy Augustowskiej w zeszłym roku musiał wziąć kredyt obrotowy w wysokości prawie 800 tysięcy złotych tylko po to, żeby utrzymać zdolność finansową.
Dariusz Wysocki, właściciel ZUL i lider konsorcjum firm, działającego na terenie Nadleśnictwa Czarna Białostocka szacuje przychody na ten rok o jedną trzecią mniejsze niż w poprzednim.
Z ograniczeniami nie zgadza się również Sejmik Województwa Podlaskiego. Rodzimych drzewiarzy poparło też wiele samorządów, m. in. Starostwo Białostockie. Protestują również drzewiarze.
– W tym roku, według naszych szacunków, oferta dyrekcji białostockiej została ograniczona o kolejne 10 procent. W tym tempie za chwilę surowca nie będzie. Od roku mówiliśmy o skutkach, które nastąpią w wyniku wprowadzonego moratorium. Dzisiaj te skutki bardzo wyraźnie widzimy. W przestrzeni publicznej natomiast jest budowana narracja, która polega na tym, że nic się nie stało, nikt nie ucierpiał – mówi Bartosz Bezubik, prezes zarządu w Zakładach Przemysłu Sklejek Biaform oraz wiceprezydent Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych w Polsce.
Dodano 14:54 24-01-2025