Dodaj do ulubionych

Racjonalizator z Ziemi Kłodzkiej

Sztuką jest nie tylko coś robić, ale robić to coraz lepiej – tak mówi o swojej pracy racjonalizatora Mirosław Kmiecik – leśnik z ponad 30-letnim stażem pracy w Lasach Państwowych.

Urodził się w 1929 roku w Wilkowie (powiat koniński). Dziś Mirosław Kmiecik ma 95 lat, co czyni go jednym z najstarszych żyjących leśników w kraju. Od 40 lat jest na emeryturze, ale jego głowę nadal zaprzątają sprawy szkółkarstwa i hodowli lasu.


– Zawsze zastanawiało mnie dlaczego coś się udaje, albo się nie udaje. A jeśli się nie udaje, to muszę zrobić wszystko, żeby się udało. To jest wręcz chorobliwe, wszystko muszę ulepszać. I to mi aż przeszkadza, spać nie mogę po nocach bo myślę jak to zrobić – mówi Gazecie Leśnej Kmiecik.


Życiowe motto sprawiło, że niezależnie od zajmowanego stanowiska w szeregach LP starał się usprawniać prace leśne i hodowlane. Za zasługi w obszarze racjonalizacji prac leśnych – tak bowiem w jego czasach nazywano postęp związany z nowymi urządzeniami lub technikami pracy – wielokrotnie otrzymywał dyplomy racjonalizatora od Okręgowego Zarządu LP we Wrocławiu oraz srebrną odznakę „Racjonalizatora produkcji”.


Kariera niemal już wiekowego leśnika zaczęła się od studiów na Uniwersytecie Poznańskim, gdzie zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej wykładał Tadeusz Perkitny – technolog drewna i autor książki „Z setką złotych dookoła świata”.

Wykłady Perkitnego, mimo że dotyczyły niezbyt porywającego tematu mechanicznej technologii drewna, nadal żyją we wspomnieniach Kmiecika jako wyjątkowo porywające. To właśnie one stały się inspiracją do pracy racjonalizatorskiej: podobnie jak Kmiecik, Perkitny również zajmował się opracowywaniem rozwiązań, tyle że dla przemysłu.


Zaraz po ukończeniu studiów Pan Mirosław wpadł na pomysł zrobienia ciśnieniowego podgrzewania drewna przed łuszczeniem przy produkcji forniru. Jego zdaniem można było w ten sposób usprawnić cały proces, ale nikt nie potraktował go poważnie. Na teczce z projektem widnieje dziś numer porządkowy „0”.


– Numer zero, bo nigdy nie wszedł do produkcji. Profesor Perkitny orzekł też, że nie ma szans na zaakceptowanie projektu, bo technolodzy drewna mnie wyśmieją – wspomina Kmiecik.


Pracę w LP zaczął w 1953 roku jako p.o. nadleśniczego w nieistniejącym już Nadleśnictwie Borzytuchom. W 1960 pracował jako zastępca w Nadleśnictwie Zalesie, następnie Wierzchowo (do 1960 roku) i Stronie Śląskie, gdzie do 1967 był p.o. nadleśniczego, a po połączeniu dwóch nadleśnictw w jedno o nazwie Strachocin (dzisiejsze Nadleśnictwo Lądek Zdrój) jako zastępca.


Już wtedy miał sukcesy – w 1965 roku opracował przenośny schron przeciwdeszczowy, a dwa lata później Komisja racjonalizatorska przyjęła projekt zestawu narzędzi do bezpiecznego odcinania wywrotów.


Pomysł na przenośny schron przeciwdeszczowy wziął się z obowiązującej akurat mody na posiadanie przez pracowników terenowych urządzenia mogącego chronić przed deszczem.


Drugi z wynalazków miał dla wynalazcy zdecydowanie większe znaczenie, ponieważ praca przy usuwaniu wywrotów była wówczas jeszcze bardziej niebezpieczna niż dzisiaj.


– Kiedy przewraca się świerk, to z podłoża wyrywany jest cały dysk korzeniowy. Pień jest niekiedy zawieszony na wysokości piętra. Opracowałem takie urządzenie, które zabezpieczało drwala podczas przerzynki wywrotu, żeby to mu nie poleciało na nogi – wyjaśnia Kmiecik.


Racjonalizator tym razem dokładnie opisał działanie zabezpieczenia na podstawie własnoręcznie sporządzonego projektu. Składało się z dwóch metalowych słupków połączonych łańcuchem z klamrą. Słupki ustawiało się po dwóch stronach pnia, tak, by łańcuch go podtrzymywał po przecięciu. A kiedy drwal kończył cięcie, oddalał się i za pomocą sznurka odpinał klamrę, a drzewo opadało na ziemię nie zagrażając nikomu.


Opracowanie dokumentacji urządzenia i poprawianie niedociągnięć trwało 12 lat. Trzeba było na przykład opisać wymiary klamry, by odpinała się dopiero po pociągnięciu sznurka, a nie po upadku pnia. Zmiany wymagał wymiar i kształt bolca zaczepionego w uchu klamry. Pracownikom trzeba było podać też odpowiednią technikę ścinania. No ale w końcu się udało.

(...)

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ

 




Dodano 15:12 24-01-2025


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama