Dodaj do ulubionych

Harwester i forwarder w górach

Zapytaliśmy przedsiębiorców leśnych z południa Polski co sądzą o pracy harwesterów i forwarderów w górskim terenie. A może już nimi pracują? Ze świata nauki specjalnie dla Gazety Leśnej wypowiedział się prof. Józef Walczyk z Krakowa. Oto wyniki naszej sondy.

Przedsiębiorcy z podkarpacia, małopolski, śląska czy też województwa dolnośląskiego odpowiedzieli na pytanie: „czy harwester może pracować w górach?”. Odpowiedzi były skrajne: od pozytywnych do negatywnych. Wielu naszych rozmówców nie chciało ujawnić nazwisk – pozostały one do wiadomości redakcji.
Nowoczesne maszyny w górach – co o tym myślisz?

Dariusz Pierożek z firmy LAS-DARO Dariusz Pierożek, Przemyśl
Nie wyobrażam sobie pracy tych maszyn w górskich lasach. Być może dlatego, że nigdy nie widziałem harwestera pracującego w górach. Co innego na nizinach.
Myślę jednak, że brak odpowiednich szlaków w drzewostanie jest największą przeszkodą dla pracy maszyn wielooperacyjnych. Jeśli do wycięcia mamy pojedyncze sztuki to duża maszyna nie przejedzie między drzewami. Poza tym kolejnym problemem przy poruszaniu się dużych maszyn mogą być potoki górskie.
W mojej firmie pozyskujemy drewno pilarkami Husqvarny, dłużyce zrywam skiderem John’a Deere’a z łańcuchami na kołach, a drewno stosowe ciągnikiem rolniczym.

Patryk Fudała, z firmy Zakład Usług Leśnych Patryk Fudała, Odrzykoń
Pracuje w lasach od 16 lat, ale nie widziałem pracującego w górach harwestera. Co innego forwarder. Kilku zuli wykorzystuje je w pracy. Ja mam MTZ. Największą przeszkodą dla tych nowoczesnych maszyn jest pochylony teren. Wydaje mi się, że taki ścinający drzewa harwester mógłby się wywrócić. Poza tym maszyny te są drogie – musiałyby więc mieć dużo drzew do ścinki, a i szerokie szlaki by się przydały. Forwardery, które pracują w górach, również nie wszędzie mogą wjechać.

Zdaniem profesora
Prof. Józef Walczyk z Katedry Mechanizacji Prac Leśnych Wydziału Leśnego Uniwersytetu Rolniczego im. Hugona Kołłątaja w Krakowie

Oczywiście, że harwestery nadają się do pracy w górach. Dowodem na to niech będzie nasza wycieczka w austriackie góry razem z firmą Bl System. Wspólnie zorganizowaliśmy taki wyjazd dla leśników z regionalnych dyrekcji z Katowic i z Krakowa. Mogli oni obejrzeć tam pracujące w górach maszyny. Po pokazach leśnicy przyznali, że nie wyobrażali sobie do tej pory pracy maszyn w górzystym terenie. Mówili także, że teraz skłonni są zgodzić się na pracę takich harwesterów w polskich górach.
Ważne jest, żeby dopasować maszynę do panujących warunków. I najważniejsze w tym zdaniu są właśnie warunki. Dlaczego? Miałem okazję być na pokazie wczesną wiosną po roztopach i muszę powiedzieć, że maszyny sobie poradziły, ale to co po nich zostało…– koleiny po kolana! Bardzo nad tym ubolewałem, bo później wyrabia się opinia, że maszyny niszczą las, a to przecież nie była wina maszyny, tylko niewłaściwych warunków jej zastosowania. I tutaj jest problem.
Dzisiejsza technika przy takich maszynach jak Menzi Muck (głowica harwesterowa zamocowana na szwajcarskiej koparce) czy też przy maszynach kroczących jest w stanie poradzić sobie z niełatwym terenem. Sprzęt ten bowiem potrafi pokonać niesamowicie trudne przeszkody (nie tylko w warunkach leśnych). Kolejna sprawa to dostępne linowe wciągarki trakcyjne, które wspomagają maszynę w utrzymaniu się na stoku i oczywiście kolejki linowe.
Trzeba również zadać sobie pytanie czy pozyskanie drewna opłaca się wykonywać w trudnych warunkach, bo przecież wiadomo, że koszty takiej pracy są wyższe. Ponieważ niedługo nie będzie chętnych do pracy, to staniemy przed problemem: „pozyskujemy, albo nie”. Młodzi ludzie nie chcą podejmować ciężkich i ryzykownych prac. Jest to zrozumiałe, patrząc na badania, z których wynika, że pilarze praktycznie nie przechodzą na emeryturę, bo prawie żaden do niej nie jest w stanie dotrwać. Nie w sensie, że nie dożywają do emerytury, ale większość z nich idzie na rentę inwalidzką. Badania ergonomiczne natomiast dowodzą, że praca pilarką jest powyżej granicy dopuszczalnej pracy ciężkiej przy pracach ciągłych. De facto, teoretycznie nie powinno być zgody na pracę pilarką i w przyszłości pracownicy nie będą tego chcieć robić.
W czasach mojej młodości, kiedy w rolnictwie pojawiły się kombajny zbożowe, to wszyscy mówili, że nie da się nimi pracować na małych poletkach, że będą miały problem z zawróceniem i w polskich warunkach kombajn po prostu się nie sprawdzi. To teraz zapytam: ile pól zbieranych jest dzisiaj kosą, czy snopowiązałkami? To samo spotka leśnictwo i to w niedługim czasie. Proszę zobaczyć, kilka lat temu liczyliśmy harwestery na sztuki, dziś mamy ich ok. 400.
Największą barierą mechanizacji prac leśnych są umowy krótkoterminowe. Przedsiębiorcy nie są w stanie wziąć kredytu, bo nie mają pewności, że utrzymają pracę, dzięki której go spłacą. Znam przypadki, gdzie ZUL kupił harwester, pracował nim w pierwszym roku, a w kolejnym maszyna stała na podwórku. Jeśli wieloletnie umowy wejdą w życie, wzrośnie maszynowe pozyskanie, a tym samym komfort i bezpieczeństwo pracy.
Jeśli chodzi o brak szlaków operacyjnych, to nadejdzie niedługo czas, że hodowcy zgodzą się na ich zakładanie. Podejście leśników już teraz powoli się zmienia. Musi się zmienić także podejście przedsiębiorców, którzy bardzo często, obniżając stawki, sami się wykańczają. Być może dojdzie kiedyś do tego, że będą ustalone stawki minimalne, poniżej których nie będzie można schodzić. Stawki, które byłyby opłacalne dla przedsiębiorców, pozwolą im więcej inwestować w maszyny.

rozmiawiała Karolina Grabowska

(...)

 

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ

 

A co Wy, Drodzy Czytelnicy o tym myślicie – zachęcamy do brania udziału w dyskusji na łamach GAZETY LEŚNEJ! Napisz do nas: redakcja@gazetalesna.pl lub zadzwoń: 663 333 877




Dodano 11:51 26-05-2014


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama