Żywioły w Rytlu
Lasy Rytla to jedne z najbardziej zniszczonych terenów podczas zeszłorocznej nawałnicy, tamtejszego nadleśnictwa wciąż nie omijają kataklizmy.
W sierpniu zeszłego roku huraganowe wiatry z nawałnicami przetoczyły się przez Polskę rujnując doszszczętnie drzewostany zwłaszcza w Wielkopolsce, Kujawach i Pomorzu.
Według ówczesnych szacunków zniszczonych zostało ok. 10 mln m3 drewna, na ok. 80 tys. ha. GAZETA LEŚNA była na terenach poklęskowych kilka miesięcy po tych wydarzeniach. W czerwcu br. ponownie wybraliśmy się w rejony, gdzie była nawałnica.
Odwiedzilismy Nadleśnictwo Rytel, które dotknęło kolejne nieszczęście – spłonął tam spory stos drewna i część leśnej powierzchni pozrębowej.
Był wiart potem ogień
Pożar wybuchł 6 czerwca, około godz. 11:00. Jako jedna z pierwszych na miejscu zdarzenia była Magdalena Graban, podleśniczy leśnictwa Mylof.
Gdy przyjechała na miejsce pożaru, płomienie zaczęły pochłaniać spory stos drewna. Prędzej bowiem pożar rozpoczął się ok. 2 – 3 metrów w głąb powierzchni pozrębowej i dopiero po chwili przesunął się na ułożone wałki, a następnie dalej na powierzchnię zrębu.
– Wezwałam czym prędzej pomoc. Na miejscu pojawiło się siedemnaście zastępów straży pożarnej z okolicznych miejscowości. Musieliśmy także skorzystać z naszych dwóch samolotów gaśniczych „Dromader”, które stacjonują w pobliskiej Leśnej Bazie Lotniczej w Nadleśnictwie Rytel. Łącznie wykonały one dwadzieścia nalotów zrzucając wodę na miejscu pożaru. W akcji pomagali także pracujący tutaj na miejscu zulowcy. Cała akcja trwała ponad osiem godzin – relacjonuje GAZECIE LEŚNEJ Graban.
(...)
To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty? Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!
WIĘCEJ
Dodano 11:37 18-07-2018