Inżynier nadzoru zamiast leśniczego
Czy wchodzenie po kilka razy na tę samą powierzchnię, żeby pozyskać zamówiony, konkretny sortyment (potrzebny na już) brzmi znajomo? A może zamiast leśniczego (który jak się czasem uważa z jedną firmą ma lepsze układy, a z inną znowu gorsze) do koordynowania takich prac powołać inżyniera nadzoru?
Co myślicie Drodzy Przedsiębiorcy o takim rozwiązaniu, jakie funkcjonuje w Nadleśnictwie Wejherowo? Dwa pakiety w całym nadleśnictwie, dwóch inżynierów nadzoru i dwie firmy, w skład, których wchodzi kilku podwykonawców? Inżynier nadzoru kontaktuje się bezpośrednio z szefem firmy lub jego przedstawicielem (osobą z wykształceniem leśnym) i ustala konkretny harmonogram prac.
Z pewnym wyprzedzeniem pracownicy leśni wiedzą, gdzie będą pracować, na jaką powierzchnię mają wchodzić.
Co o tym sądzicie? Czy u Was ustalanie prac odbywa się podobnie? A może skaczecie z powierzchni na powierzchnię – raz tu, raz tam?
Dodano 14:52 10-02-2015