Dodaj do ulubionych

Zulowcy na barykadach

Nie milkną protesty wobec styczniowej decyzji o ograniczeniu cięć w polskich lasach. Przedsiębiorcy leśni dołączyli do demonstrujących rolników, ich wielki protest w stolicy odbył się 6 marca.

„Decyzja minister klimatu. Nóż wbity w serce Podlasia”, Pracując w lesie chronimy go, a nie dewastujemy”, „Murem za zulowcami”, „Piękna Puszcza Knyszyńska to zasługa naszej ciężkiej pracy”, „Podlasie żyje z lasu” – transparenty z takimi napisami pojawiły w się na gigantycznym wiecu pod Kancelarią Premiera i Sejmem w Warszawie, w którym wzięli udział zulowcy z Podkarpacia i Podlasia. Poszkodowani przez ograniczenia cięć przedsiębiorcy leśni protestowali wraz z rolnikami, dołączyli do nich także związkowcy z Lasów Państwowych.

 

 


– Widzimy efekty tych naszych protestów, w pięciu moich leśnictwach można już wykonywać trzebieże, a nie było tam pozyskania od stycznia – powiedział podczas protestu Andrzej Karpowicz, który pracuje w Nadleśnictwie Supraśl.


Andrzej Karpowicz miał w swoim parku maszynowym 2 harwestery, 3 forwardery, 7 ciągników i 3 przyczepy leśne. Już sprzedał jednego harwestera i ciągnik, a także zwolnił operatora maszyny.
Pracuje w konsorcjum 15 zuli, mają 11 leśnictw w Nadleśnictwie Supraśl. Szacuje, że za styczeń będzie miał przychody o 57 proc. niższe niż w tym samym okresie rok temu.


– Lutego jeszcze nie obliczaliśmy, ale na pewno będzie więcej strat, dochodzą przecież zus-y, podatki, wszystkie opłaty, które trzeba robić chociaż ludzie są na urlopach i nie pracują – podlicza Andrzej Karpowicz.

W Nadleśnictwie Supraśl ograniczeniami objęto 60 proc. lasów. W 16 nadleśnictwach północno-wschodniej Polski średnio ograniczenia wprowadzono na 20 proc. powierzchni.

 

Zostaliśmy postawieni pod ścianą mówi Jarosław Harmuszkiewicz, zul pracujący na terenach Puszczy Augustowskiej. Jak szacuje, w związku z decyzją ministerstwa straci nawet połowę swojego biznesu. Prowadzi spory ZUL, który pracuje w Nadleśnictwie Płaska, ma dwa pakiety i 8 leśnictw, zatrudnia 20 osób. W jego parku maszynowym są trzy harwestery, jeden forwarder, 10 przyczep i inne maszyny. Współpracuje z podwykonawcami.


– Zabrano nam najcenniejsze prace, rębnie zupełne, z których są największe pieniądze. Zainwestowałem pod koniec zeszłego roku w firmę, doszły ogromne koszty, a tu taka decyzja, bez konsultacji społecznych, i to już po przetargach. Zostałem po prostu postawiony pod ścianą – komentuje.

Po decyzji ministerstwa Nadleśnictwo Płaska ograniczyło pozyskanie w Leśnictwie Jazy, gdzie pracuje, z 13 do 7 tys. m³, w kolejnym – Leśnictwie Królowa Woda z 2,5 do 1,2 tys. m³.


Harmuszkiewicz przyznaje, że sytuacja jego firmy jest szczególnie trudna. Nadleśnictwo stara się dawać mu inne prace, jakie jeszcze mają, ale Płaska jest w ostatnim roku 10-letniego PUL. Co oznacza, że nie ma wielu możliwości na przerzucenie prac.  


– Dzwonię po innych firmach leśnych, pytam o pracę, ale nie mam na nią nadziei, bo wszyscy są w podobnej sytuacji. Organizujemy protesty, jednoczymy siły, rolnicy nas wspierają. Dziwią się, że mamy takie problemy. Niepewność co do przyszłości mojej firmy jest ogromna
 – podkreśla.

 

 

 

 

 

 

 

 


– Będziemy protestować póki rząd nie wycofa się z moratorium – zapowiada z kolei Andrzej Cebeńko zulowiec z Birczy, który został wybrany na przedstawiciela wszystkich przedsiębiorców leśnych poszkodowanych przez ograniczenia cięć w RDLP w Krośnie. Ograniczenia dotknęły zuli z terenów Birczy, Cisnej, Baligrodu i Stuposian.


W nadleśnictwie Bircza są trzy strefy: czerwona, niebieska i biała. W czerwonej nie wykonuje się prac w ogóle, w niebieskiej są trzebieże późne i prace hodowlane, w białej jest pozyskanie. Andrzej Cebeńko przyznaje, że Lasy Państwowe poszły na pewne ustępstwa i dopuściły właśnie trzebieże w niebeskiej strefie. On sam ucierpiał przez wyłączenia w nieznacznym stopniu. Ma 3 leśnictwa w Nadleśnictwie Bircza, ale większość terenu, na którym pracuje, jest w strefie białej, gdzie dopuszcza się pozyskanie.

– Ale niektórzy moi koledzy w styczniu nic nie robili, innym pozyskanie spadło o 5 procent. Straty będziemy liczyć na koniec roku, teraz trudno powiedzieć jak dużo to będzie – dodaje.


Jak mówi protesty zulowców z Podkarpacia zakończą się dopiero kiedy rząd w ogóle zrezygnuje z ograniczenia cięć na tym terenie. – Tylko taka sytuacja jest dla nas akceptowalna – mówi zulowiec.


(...)

To jedynie fragment tekstu. Chcesz czytać całe teksty?  Zamów prenumeratę "Nowej Gazety Leśnej"!

WIĘCEJ

 


 




Dodano 14:58 21-03-2024


  


  


  


  


  


Subskrypcja

Zostań naszym subkskrybentem a powiadomimy Cię o każdej nowości na naszej stronie.


Reklama